Czy podoba Wam się mój blog?

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 15;>

Idę coraz szybciej. Zaczynam biec. Szum silnika słyszę coraz głośniej. Wreszcie docieram, wchodzę do kabiny, po czym szukam swojego miejsca i siadam tam.
" Startujemy, proszę zapiąć pasy" - usłyszałam z głośników. Wypełniłam polecenie, po czym włożyłam w uszy słuchawki i na fula puściłam Metallicę. Chcę zapomnieć o tym co się stało, a muzyka to jeden z najlepszych sposobów. Ostre brzmienie gitary... Tak, to pomaga.
Piosenki lecą po kolei... Metallica się skończyła, ehh.. właśnie leci:
" Ron pope- drop in the ocean"
Śpiewam. Nie chcę przełączać. Muszę to sobie poukładać, muszę wszystko przemyśleć.
Patrzę w niebo za oknem. Ciągle pada. Ulewa. Ale w całym tym deszczu jest coś uspokajającego.
Lubie na to patrzeć.
-" Would You like a cup of tea?"- pyta mnie stewardessa.
- No, thanks.- odpowiadam.
Wszystkie wspomnienia... Pierwszą pomyłkową rozmowę z Niall'em pamiętam co do najmniejszego szczegółu. Potem, jak go zobaczyłam... Nie mogłam uwierzyć oczom. Stał się moim braciszkiem.... O właśnie! Co do brata! Zapomniałam o swoim! Przez to wszystko, nawet do niego nie zadzwoniłam. Tak bardzo mi go brakuje. Wyleciał do Francji, do szkoły. Nie przyjechał na wakacje.;c Dwa lata na obczyźnie... Ciekawe jak mu się wiedzie. Mam nadzieję, że go niedługo zobaczę... Tęsknię...
Zamknęłam oczy...
"Dziękujemy za wspólny lot, mamy nadzieję, że się on państwu podobał, a my umililiśmy państwu czas. Do widzenia"- słyszę. To ta sama stewardessa, która na początku lotu informowała nas o tym, że startujemy. Otwieram oczy. Czyżbyśmy już wylądowali? To świadczy o tym, że podczas rozmyślania zasnęłam... Ehh.
Podnoszę się. Wysiadam z samolotu. Tutaj taka sama angielska pogoda, co w Londynie. Kiedy już po całych formalnościach byłam wolna, zaczęłam iść w stronę przystanku autobusowego. Ciemno... Zimno... Szaro... Wdepnęłam w kałużę, nie dbam o to. Idę dalej. Ktoś do mnie dzwoni:
" Kochanie, przeperaszam, wiem, że przyjeżdżasz... Musieliśmy z tatą jechać do babci. Bardzo źle się poczuła. Zostaniemy tu jeszcze parę dni. Poradzisz sobie?
- Tak, tak.
- Zadzwonię do cioci, żeby do Ciebie przyjechała.
- Nie trzeba mamuś.
- Jak to? To powiem, żeby Cię odwiedzała codziennie i sprawdzała co u Ciebie. Możesz zaprosić jakąś znajomą, żebyś nie była sama.
- Dobrze, mamo.
- Przepraszam Cię, że tak wyszło, ale jesteś odpowiedzialna, poradzisz sobie. Rób sobie ciepłe posiłki. Dbaj o siebie Kochamy Cię. Zadzwonię jutro papa, buźki;**
- Papa;***"
Na przystanku czekam na właściwy autobus. Nikogo nie ma. To dobrze. Jestem sama. Siadam pod daszkiem. Rozglądam się po ulicach...
Chwile tak szybko mijają. Przed oczami Harry, wspomnienia. Dzień, w którym go poznałam, nurkowanie w basenie, granie w nogę na boisku, wszystkie spotkania z chłopakami. Widzę, jak biję się poduszkami z Dominiką, jak się z nią droczy, jak przed nią ucieka, wspominam trzaskające drzwi, kiedy wybiegam z domu, słyszę wołanie Harrego i Nialla, oślepiają mnie światła samochodu, dźwięk pisku opon, ciemność. Harry i Niall, Harry jest tuż przy mnie, Niall rozmawia przez telefon. Zmartwiona twarz Hazzy, jego uśmiech... Czerwono niebieskie światła, słychać syrenę pogotowia.... Coraz bliżej siebie, czuję jego wargi na swoich. Pierwszy pocałunek... Gdyby nie on, może łatwiej byłoby mi zapomnieć.
Podjeżdża autobus. Podnoszę się i wsiadam do niego. Kasuję bilet i siadam na miejscu. Rozpoznaję drogę. Po dwudziestu minutach wychodzę na przystanek niedaleko mojego domu. Mijam kilka domów, po czym staję przed swoim. Od razu zamykam bramę. Idę do wejścia. Dobrze, że mam cały czas klucze. Otwieram, zapalam światło. Ja sama w tak dużym domu... Może to i lepiej. Czasem to pomaga. Nie muszę się rozpakowywać, bo nie mam przy sobie bagaży. Nie zdążyłam ich zabrać. Zadzwonię jutro do Nialla, żeby mi je przysłał. Idę do łazienki, biorę ciepły prysznic, zakładam świeże ubrania i wracam do kuchni  połączonej z dużym salonem. Otwieram lodówkę, nie jestem głodna, więc biorę tylko lody. Tak na poprawę humoru... Nałożyłam sobie porcję, resztę schowałam, talerzyk położyłam na stoliczku, po czym usiadłam na mięciutkiej kanapie. Włączyłam telewizor. Akurat leciała komedia. Może chociaż trochę poprawi mi się humor.
Uśmiechnęłam się, ale ani razu się nie zaśmiałam. Nie potrafię.
He didn't steal only my heart. He stole my happiness and my laught too...


2 komentarze:

  1. [spam]
    http://gorzka-strona-cukierka.blogspot.com
    Streszczenie:
    "Jeden moment, w którym wszystkie jej nadzieje i oczekiwania ulotniły się na zawsze. (...)
    Jeden moment, w którym okrutna proza życia uderzyła ją bardziej niż kiedykolwiek. (...)
    Jeden moment, w którym wybudowała wokół siebie potężny mur"
    Czy po zburzeniu go, życie po raz kolejny przypomni jej, że trup nadziei leży głęboko pod ziemią?

    Co do opowiadania: piszesz całkiem nieźle, ale brakuje mi opisów. Odcinek wyglądał mniej więcej tak: Byłam. Leciałam. Wylądowałam.
    To tylko taka mała podpowiedź ^^ Mamy piękny język, czemu go nie używać? Barwnie opisuj przyrodę, otoczenie, pomieszczenie, a nawet uczucia. Używaj synonimów; poszerzaj zakres słownictwa :) To z pewnością wzbogaci bloga :)
    PS. ALE FAJNE RYBY! ALE FAJNE RYBY! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże! Je można karmić! I podążają za myszką! xdddddd kocham te ryby xdddddddd

      Usuń