Autobus zwalnia.... Szybko minęła ta podróż... Nie chciałam, żeby się tak szybko skończyła....MImo to biorę swoją torbę, sprawdzam czy mam wszystko. Nagle natykam się na kartkę ze swoim numerem telefonu, kiedys napisałam taką zeby dać ją komuś kogo poznam, ale nie była przydatna więc szybko o niej zapomniałam. Biorę ją do ręki i idę w stronę wyjścia.
Już mam schodzić ze schodów, kiedy wpada na mnie jakiś chłopak. Przeprasza mnie, po czym odchodzę.
Wychodzę na zewnątrz. Jest ciepło, ale zimny wiatr sprawia, że jest cudownie orzeźwiająco. Stoję przed drewnianymi drzwiami z szybą. Otwieram je. Mileny jeszcze nie ma. Siadam przy stoliku w rogu. Podchodzi kelner.
- Coś podać?- pyta.
- Poproszę wodę- odpowiadam.
- Dobrze, zaraz przyniosę- mówi po czym odchodzi.
Oddycham głęboko. Nagle drzwi się otwierają. Wchodzi Milena.
- No cześć!- krzyczy.
- Hej- odpowiadam.
- Co Ty znowu wymysliłaś?
Do naszego stolika podchodzi kelner.
-Proszę oto woda- mówi do mnie i nalewa mi zimną wodę do przezroczystej szklanki.- Coś dla pani?- pyta Milenę.
- Poproszę koktajl truskawkowy.
- Oczywiście.
Zostałyśmy same,
- Co ty wyrabiasz kobieto?!- pyta mnie Milena.
- Ja po prostu... muszę... wyjechać...
- Ale czemu? Co się stało?
- Harry..
- NO tak... Ostrzegałam Cię, mówiłam, że z takimi tak to jest.
- Ale on nie jest zły... To może moja wina...
- Wina jest zawsze po obu stronach, a twoją jest to, że kochasz..., że kochasz jak głupia, a to przecież nie zależy od Ciebie.
- Sama już nie wiem... Ale chciałam się z Tobą spotkać, żeby się z Tobą pożegnać, a nie żeby rozmawiac o moich problemach.
- Wylatujesz dziś?
- Tak, za godzinę.
- To może pojadę z Tobą?
- Dobrze.... Będzie mi bardzo miło...
Podrzedł kelner, który przyniósł koktail Mileny. Następne kilkanaście minut siedziałyśmy pijąc i rozmawiając.
- Dobrze, chodźmy już, bo się spóźnimy.
- Już sekundka, tylko pójdę jeszcze do łazienki.
Weszłam do toalety, umyłam ręce i spojrzałam w lustro.
" Już nie będziesz przez niego płakać"- pomyślałam.